Wózek Turbomamy

Każdy z Was zapewne się zgodzi, że wybór wózka jest szalenie ważny podczas kompletowania wyprawki dla naszego malucha. Ma służyć przez długi czas, więc warto dobrze się zastanowić, czego potrzebujemy i jak będziemy wózek użytkować. Dla niektórych aspekt wizualny liczy się bardziej niż praktyczne zastosowanie – nie dla mnie. Opowiem Wam, jak to było u Turbomamy. Jaki wózek wybrałam i co mnie w nim urzekło. Piszę po 5 miesiącach użytkowania wózka Valco Baby Snap 4 i spostrzeżeniami z tego właśnie okresu się podzielę.

Poszukiwania

Na rynku znajdziemy przeróżne wózki i nie lada wyzwaniem jest wybranie tego idealnego. Jestem przekonana, że pierwszym krokiem do działania jest poznanie własnych potrzeb.

Moja lista oczekiwań była skrupulatnie przygotowana, co ułatwiło mi selekcję. Mieszkam w bloku, w dość niedużym mieszkaniu, więc pierwszym kryterium było to, aby wózek był niewielkich rozmiarów oraz składał się w ekspresowym tempie, zarówno do przechowywania jak i w podroży. Co więcej, szukałam wózka o niewielkiej wadze – wnoszenie i znoszenie go (nawet kilka razy w ciągu dnia) mogło okazać się uciążliwe. Kolejnym kryterium były pompowane koła, dzięki którym prowadzenie i manewrowanie „pojazdem” po różnych nawierzchniach miało być łatwiejsze. Podczas poszukiwań zwracałam uwagę również na wielkość gondoli (córka urodziła się w lutym, kiedy niezbędne jej były kombinezony i koce). Przyznacie, że zawsze ważną sprawą są koszty zakupu. Jak to jednak często bywa, pierwotnie założony budżet został przekroczony. Naszczęście nieznacznie. 🙂

Czas na zakup

Z początku wydawało mi się, że wybór padnie na Joie Mytrax. Pojechaliśmy z mężem model ten obejrzeć i od razu kupić. Już od drzwi naszą uwagę przykuły wózki niewielkich rozmiarów, bez gadżeciarskich dodatków – Cybex czy Babystyle Oyster Zero. Po krótkiej chwili zapytaliśmy sprzedawcę, o to co może polecić uwzględniając nasze oczekiwania. Było oczywiście kilka produktów spełniających nasze kryteria. Do zakupu wózka skłoniła nas jednak nieoczekiwanie dla nas samych wypowiedź sprzedawcy, który doskonale znał wszystkie wady i zalety wózków dziecięcych obecnych na polskim rynku.

Turbomama: Czy Joie Mytrax to solidny wózek…
Mąż: …i sprosta czwórce dzieci?
Turbomama: (śmiech)
Sprzedawca: Joie to dobry wózek, ale konstrukcja kół nie zapewni aż takiej trwałosci. Jeśli szukacie czegoś na lata, to proponuję wózki australijskiej firmy Valco Baby.

Zakupu dokonaliśmy jednak przez internet (sklep 4kids), bo zależało mi na gondoli i spacerówce w kolorze szary melanż.

Valco Baby Snap 4 się sprawdził

Ten wózek to strzał w dziesiątkę! Używam go codziennie i jestem z niego naprawdę zadowolona. Po prostu sprawdza się. Doceniam jego zalety:

  • Gondola jest bardzo przestronna, idealnie się sprawdza (córka mimo swoich pięciu miesięcy ma w niej wystarczająco miejsca i swobody). Materac jest stosunkowo gruby, ze zdejmowanym pokrowcem. Ja jednak stosuję dodatkowo prześcieradło.
  • Gondola posiada budkę z otwieranym siateczkowym panelem wentylacyjnym.
  • Niewątpliwie atutem jest pas bezpieczeństwa VELCRO (czyli na rzepy), dzięki któremu nosze dziecko jest bezpieczne, nawet pomimo nierówności terenu, a samo też łatwo nie ucieknie 😉
  • Stelaż z kółkami szybko się składa, można nosić go na ramieniu, ma do tego specjalny pasek. Złożony stać może pionowo. Posiada automatyczną blokadę, która zabezpiecza przed przypadkowym otwarciem.
  • Piankowa rączka jest zaskakująco trwała i wygodna w czyszczeniu.
  • Pod wózkiem jest bardzo pakowny kosz.
  • Plusem jest to, że gabaryty wózka pozwalają swobodnie wjechać zarówno do sklepu spożywczego, galerii handlowej jak i restauracji. Np. w Gdyni, w mikroskopijnym lokalu Falla, udało nam się zaparkować między stolikami (mają nie tylko ciekawe menu, ale i przewijak w toalecie).
  • Waga stelażu z gondolą to niecałe 9 kg!
  • Korzystaliśmy z adapterów do montażu fotelika MAXI-COSI.

Wózkiem poruszamy się głównie po chodnikach, ale mamy za sobą tydzień na morzem i częste wyprawy do lasu. Wózek podołał na prawdę trudnym trasom.

Napotkaliśmy kilka problemów:

  • W naszym przypadku problematyczny okazał się hamulec nożny, który już po miesiącu użytkowania niestety się popsuł. Koła posiadają bębny z dziurkami, w które trafiają blokujące piny. Są one stale powstrzymywane metalowymi linkami, a te zwalnia czerwona dźwignia. W naszym wózku zerwaniu uległa linka, co mąż ocenił jako wynik błędu konstrukcyjnego. Cały ten mechanizm, jak i niektóre inne elementy wózka, jest nierozbieralny, ale serwis sprzedawcy spisał się na medal i po zgłoszeniu otrzymaliśmy kurierem nowy moduł hamulca. Uwaga, jeśli i Wam się to przytrafi, nie musicie czekać na nowy hamulec, okazuje się, że z kółek można zsunąć bębny hamulca i dalej jeździć bez przeszkód (co prawda mając częściowo niesprawny hamulec).
  • Wnętrze gondoli jest śnieżnobiałe, więc często je piorę, jednak pas bezpieczeństwa jest zanitowany do dna i jego pranie jest przez to troszeczkę utrudnione.
  • Podczas montażu jeden ze wkrętów do mocowania spacerówki sam się odkręcał, co sprawia wrażenie, że wózek jest uszkodzony, ale nie będzie dużym problemem.
  • Dla niektórych wadą może być brak torby – dla mnie jest ona niezbędna, ale dzięki temu mogła wybrać swoją, idealną dla mnie torbę.

Od siebie dodaliśmy naklejane odblaski, które na stelażu po obu stronach poprawiają bezpieczeństwo po zmroku.

Podsumowanie

Aha, czy warto dopłacić do pompowanych kół? Wydaje mi się, że tak. Pomimo braku innej amortyzacji, komfort dla dziecka jest poprawny. Kółka napompowane były tylko raz, na początku.

Generalnie jak szukacie lekkiego, poręcznego wózka do miasta i wożenia w aucie to Valco Snap 4 szczerze polecam!

Jeśli chodzi o spacerówkę… post będzie później, ponieważ jeszcze jej nie użytkowaliśmy 🙂

Valco Baby Snap 4 w lesie
Turbomama w lesie

One Comment

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *