Karmienie piersią – trudna droga

Bo karmienie jest dalszym ciągiem ciąży „jeno dziecko zwewnątrz przeniosło się nazewnątrz, odcięte od łożyska, pochwyciło pierś, nie czerwoną a białą krew pije”.

Janusz Korczak, Dziecko w rodzinie

Drogie mamy, chciałabym, aby powyższe słowa pozostały Wam na długo w pamięci. Kamienie piersią to piękny, pełen wyzwań czas. Bywają trudności, ale uśmiech dziecka i więź którą z nim wtedy budujecie są bezcenne. Niemowlę jest bezbronną istotą, dla której mama jest cały światem, wszystkim co zna. Zachęcam Was do zbudowania tej niezwykłej relacji już od pierwszych chwil po porodzie.

Dzisiaj postaram się przybliżyć moją historię karmienia piersią. Początek nie zapowiadał się optymistycznie. Na szczęście udało się przezwyciężyć trudności i nadal karmię moją córkę. Przejdźmy zatem do konkretów.

Wyobrażenia

Zapewne słyszałyście nie raz, że karmienie piersią to cudowny moment w życiu kobiety. Co więcej, mleko matki jest idealną mieszanką witamin, minerałów, tłuszczów oraz składników wzmacniających układ odpornościowy dziecka. Oprócz tego w mleku kryją się substancje hamujące infekcje, a tłuszcze i cholesterol mają kluczowy wpływ na rozwój niemowląt.

Eksperci są zgodni, że maluchy karmione piersią nawet przez krótki czas (pierwsze sześć miesięcy) czerpią niesamowite korzyści płynące z mleka matki. Jednakże dopiero okres powyżej roku sprawia, że owe dobrodziejstwa są przyswajalne w pełni.

Wiedząc to wszystko, w mojej głowie jawiła się fascynująca, nadzwyczaj prosta, wizja karmienia piersią. Wielokrotnie widziała w parku matki, które siadały na ławkach, rozpinały ubranie i przystawiały dziecko. Stojąc obok myślałam – ALEŻ TO PROSTE! Niestety, tuż po narodzinach mojej córki zderzyłam się z jakże inną rzeczywistością karmienia…

Rzeczywistość

Jesteście zmęczone, niewyspane, próbujecie, a jednak Wam nie wychodzi? Dziecko nadal płacze, bo pewnie jest głodne, a Wy nie wiecie co robić? Szukacie rozwiązania na forach internetowych, w książkach, czasopismach dla mam?

Spokojnie, to całkiem normalna sytuacja. Nie obwiniajcie się, nie stresujcie się. Karmienia piersią oboje musicie się nauczyć. Czasami jest to łatwy i prawie bezbolesny proces, a w innym przypadku trudny, pełen łez. U mnie raczej ten drugi przypadek miał miejsce.

Co z tą siarą

Żyłam w przekonaniu, że mleko popłynie od razu po porodzie. Bzdura! O mleku nie mam mowy na początku. Pierwsza pojawia się siara. Organizm kobiety w ciągu kilku dni przestawia pod wpływem wydzielanych hormonów i zaczyna produkować duże dawki prolaktyny, która pobudzi produkcję właściwą. Mleko pojawia się po 2-3 dniach.

Oczywiście maleństwo nie będzie głodne. SIARA – żółtawy, gęsty płyn służy za przekąskę 🙂 Ta specyficzna mieszanka pełna jest przeciwciał oraz innych składników przygotowujących układ trawienny niemowlaka.

Pierwszy kontakt

Córka zaraz po porodzie została położona na mojej piersi i od razu zauważyliśmy z mężem, że odruch ssania jest u niej dosyć mocny. Przez dwie godziny na sali porodowej odpoczywałyśmy, a córka co pewien czas przystawiała się sama do piersi. Początek zapowiadał się rewelacyjnie.

Potem zostałyśmy przewiezione na salę poporodową, dziecko zostało zabrane na badania, a ja mogłam odpoczywać dalej. Po jakiejś godzinie przyszła położna i wręczyła mi kartę karmień, zaznaczając, że należy ją skrupulatnie wypełniać. Chwilę później byłyśmy już razem z córką na sali i dopiero wtedy zrozumiałam, że w moich rękach jest los bezbronnej istotki, o którą muszę zadbać, mimo że nie mam w tej dziedzinie żadnego doświadczenia.

Zaczynamy karmienie piersią

Przez pierwszą dobę samodzielnie przystawiałam dziecko. Niestety nie radziła sobie z tym najlepiej, bo jest to umiejętność, która od współczesnej mamy wymaga ćwiczeń i znalezienia najlepszej dla siebie techniki. Położne mówiły, że jest to bardzo naturalny proces i szybko przystosujemy się do nowej sytuacji.

Mijały kolejne godziny, a moje dostawianie nie poprawiało się. Doradczyni laktacyjna zaproponowała mi różne pozycje do karmienia. Jej sugestie okazały się trafne i pomocne. Karmiłyśmy się więc na leżąco i ładnie nam to wychodziło. Aż do czasu, kiedy wróciłyśmy do domu.

Córka przystawiała się na chwilę i puszczała pierś, znów przystawiała się, by ku mojej rozpaczy po chwili zrezygnować ze ssania. Trwało to godzinami. Ja byłam zmęczona, dziecko nienajedzone, chaos totalny. Nie wiedziałam co robić. Byłam załamana. Z każdym dniem sytuacja pogarszała się. Piersi nabrzmiałe, bolesne, a dostawienie graniczyło z cudem. Miałam rany wokół sutków i poważnie zastanawiałam się nad zrezygnowaniem z karmienia.

Nakładki

Moja męka trwała dwa tygodnie. Do czasu przyjścia położnej z wizytą patronażową. Od razu opowiedziałam jej o moich problemach z karmieniem piersią. Próbowałyśmy razem dostawić moją córkę, niestety z marnym rezultatem. W tej sytuacji położna zasugerowała żeby skorzystać z dostępnych na rynku nakładek silikonowych, dzięki którym karmienie powinno być prostsze. Nie wahałam się ani chwili. Postanowiłam spróbować.

Dzięki silikonowym nakładkom firmy Tommee Tippee przystawienia stały się bezbolesne, a sam proces karmienia nareszcie przyjemny. Wedle zaleceń nakładki miały posłużyć tylko kilka dni do chwili wydobrzenia moich sutków. Niestety minęły trzy tygodnie, a my dalej karmiłyśmy się z silikonowymi pomocnikami 🙂

Pediatra sugerowała nam wielokrotnie, żebyśmy zrezygnowały z nakładek. Moja córka jednak nie chciała bez nich ssać piersi. A ja uważałam, że wolę karmić dziecko w taki sposób, niż przejść na butelkę. I tak używałyśmy ich coraz dłużej.

UWAGA! Używając nakładek trzeba zachować bezwzględną czystość. Po każdym zastosowaniu myjemy je strumieniem ciepłej bieżącej wody z odrobiną płynu do mycia naczyń. Co kilka dni należy je także wyparzać. Przyznam szczerze, że bywały zabawne sytuacje, zwłaszcza podczas nocnych karmień. Bardzo często osłonki gubiły się w pościeli, a że były bezbarwne próba odszukania ich graniczyła z cudem. Myślę, że ciekawą opcją byłyby podświetlane nakładki 🙂

Rzeka mleka

Tego czego nie wiedziałam i co okazało się najbardziej szokujące to to, że mleko potrafi płynąć strumieniami, a ja nie mam na to wpływu. Fachowo o takim zjawisku mówi się, że to jest nawał.

Mleko potrafiło samoistnie wytrysnąć, gdy miała przepełnione piersi, podczas kąpieli, a nawet wtedy, gdy usłyszałam płacz dziecka. Tak, tak. Kiedy dziecko płakało w drugim pokoju, moje piersi natychmiast reagowały nawałem i aby uniknąć mlecznego potopu musiałam od razu wziąć córeczkę na ręce i przystawić.

5 minut – już najedzona?

Pamiętam opowieści moich koleżanek, które miały już dzieci, że ich pociechy potrafiły ssać pierś co godzinę i przez godzinę. Przyznam szczerze, że wydawało mi się to bardzo dziwne – bo jak długo może pić to mleko?Przekonałam się sama, że niemowlę potrzebuje być przy matce zawsze, cały czas, dzień i noc.

Na początku bardzo długo się karmiłyśmy. Potrafiłam spędzić dwie, trzy godziny w fotelu z dzieckiem na ręku, które na przemian piło i spało. Bałam się wyjść do toalety, czy po kanapkę do kuchni. Po kilku dniach do akcji wkroczył mój mąż, który zaproponował mi niezwykle trafne rozwiązanie. Zwrócił moją uwagę na to, że dziecko ssie aktywnie od 5 do 7 minut, a pozostały czas umila sobie drzemką. Postanowiliśmy to zmienić, żeby uratować mnie przed wyczerpaniem fizycznym i psychicznym. Siadałam wygodnie na łóżku, karmiłam córkę, a gdy tylko zasypiała mąż odkładał Ją do łóżeczka. Mała po kilku minutach się wybudzała, szukała piersi więc brałam Ją ponownie na ręce i karmiłam. Taki zabieg potrafiliśmy powtórzyć 20 razy podczas jednego wieczoru. Udało się. Nauczyliśmy dziecko, że jest przystawiane do piersi tylko wtedy, do piersi tylko wtedy, gdy jest głodne, a nie gdy chce spać.

6 miesięcy sielanki

Dzięki nakładkom silikonowym nasze karmienia był przyjemne i co najważniejsze dziecko było najedzone do syta.

Wszystko zmieniło się podczas wakacji. Córka zauważyła je. Zaczęła się nimi bawić. Chciała ssać pierś bez nich. Obawiałam się tego. Ponieważ moje sutki przez tyle miesięcy były chronione nakładkami, myślałam, że znowu będą naderwane i obolałe, jak na początku. Zaczęłam nawet się zastanawiać, czy w tej sytuacji może powinnam podać butelkę z mlekiem modyfikowanym. Od tego pomysłu odwiódł mnie mąż. Pierwszy tydzień był trudny, bolesny. Stoczyłam prawdziwą bitwę. Bałam się, że nie podołam i odstawię córkę.

Na szczęście dzięki determinacji i wsparciu męża wygrałam. Przygoda z karmieniem piersią trwa. Nagrodą za mój upór i wytrwałość jest ogromna
radość, jaką przeżywam, gdy podczas jedzenia córka spogląda swoimi dużymi, niebieskimi oczkami na mnie i gładzi pierś. Widzę w Jej twarzy przywiązanie, miłość i radość.

Mąż – osobisty doradca laktacyjny

Od samego początku miałam oparcie w mężu. Zorganizował mi kącik do karmienia, podpowiadał pozycje wygodniejsze do przystawienia dziecka, a także dbał o moją dietę. Jego trzeźwe spojrzenie, analityczny umysł, wyrozumiałość i zachęta do dalszych prób sprawiły, że udało mi się przezwyciężyć trudności i pokonać ból karmienia.

Niezbędnik matki karmiącej

  • krem do pielęgnacji piersi, w tym sutków, z lanoliną
  • wkładki laktacyjne, duże ilości na początek zanim laktacja się nie unormuje
  • biustonosze dla karmiących
  • pielucha tetrowa w razie większego nawału
  • laktator – cichy pomocnik, gdy piersi są przepełnione
  • butelka wody do picia – polecam mieć zawsze pod ręką, czasami pragnienie jest ogromne
  • zapasowa bluzka/ t-shirt – kiedy wychodzimy na dłużej z domu to zapewne się przyda

Jakie były wasze początki karmienia piersią? Jak wspominacie ten czas? Dajcie znać w komentarzach.

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *