Łóżeczko czy łóżko rodziców?

A mówiły mi koleżanki, które są już mamami, że odłożenie dziecka do łóżeczka czasami bywa szalenie trudne. Maluch będzie najsmaczniej drzemać w ramionach matki, a każda próba zmiany pozycji z dużym prawdopodobieństwem może zakończyć się mini awanturką. Hmmm zastanawiałam się czy tego doświadczę no i proszę. Zostałam zepchnięta na rant łóżka, a centralne miejsce przywłaszczyła sobie córka 🙂 Poznajcie naszą historię nocnych wojaży między łóżeczkiem, a łóżkiem rodziców. Zacznijmy może od tego jak rozpoznać śpiącego malucha.

Pora spać

  • tarcie oczu
  • nieprzytomne spojrzenie
  • nerwowość, brak ochoty na dalszą zabawę
  • kwękanie i ziewanie
  • pociąganie za płatki uszu – to akurat sprawdza się u mojego dziecka
  • niekiedy huśtawka nastrojów
  • „przyklejenie” od rodziców
  • pora na sen według harmonogramu dnia

Słodki sen

Tak naprawdę, aby nasz maluszek zasnął powinniśmy mu w tym pomóc . Przede wszystkim należy zadbać o wygodę i poczucie bezpieczeństwa. Tutaj istotną rolę odegrają sucha pieluszka, pełen brzuszek i czas potrzebny na wyciszenie. Zachęcam do małych rytuałów : „Dobranoc”, ” Spij dobrze”. Dzieci bardzo potrzebują bliskości rodzica, a głaskanie i przytulenie działa na nie kojąco.

Rada! Jeśli wasza pociecha zasypia bardzo szybko przy piersi to zachęcam do odkładania od razu do łóżeczka. Jeśli będziecie trzymać śpiące dziecko na rękach, to po przebudzeniu będzie ono myśleć, że zawsze śpi w ramionach mamy.

Drzemka, a pójście spać na noc

Jeśli chodzi o drzemki w ciągu dnia, to raczej nie mamy problemu. Córka szybko zasypia i podczas długiej drzemki potrafi spać do 2 godzin. Oczywiście bywają takie dni, że 40 minut snu to całkowity max. Wszystko wiąże się z nastrojem, humorem i dniem dziecka. Schody pojawiają się wieczorem. Już na samą myśl, gdy zaczynam o tym pisać czuję lekki ból głowy. No dobrze, posłuchajcie co się dzieje dalej.

Jedna, dwie, a może sześć pobudek

Po wieczornej kąpieli zaczynamy proces wyciszania i przygotowywania do snu. Karmimy się, przytulamy, śpiewamy kołysanki i maleństwo zasypia odkładane do łóżeczka. Bywają takie dni, że córka nie chce zasnąć zaraz po kąpieli, nawet gdy jest nakarmiona potrafi przewracać się godzinę na łóżku. Nie udało nam się znaleźć złotego środka na ten, jakże odmienny stan. Za każdym razem próbujemy nosić i przytulać zanim sięgniemy po ostateczny ratunek, czyli pierś.

Tak naprawdę nie udało nam się ustalić do tej pory co wpływa na ilość pobudek naszej córki. Początkowo myśleliśmy, że jest głodna. Po kilku dniach wykluczyliśmy ten powód ponieważ po przebudzeniu wystarczało przytulenie -bez kontaktu z piersią. Potem zaczęliśmy badać temperaturę w pokoju- czy aby nie jest za gorąco. Za każdym razem sprawdzaliśmy pieluszkę i ciepłotę ciała. Niestety nie mamy jednoznacznej odpowiedzi, nadal szukamy.

Metoda 3,5,7

Zaczęliśmy pytać wśród znajomych jak sobie radzili ze snem maluchów, spędziliśmy wiele godzin w internecie czytając różne artykuły, a także zerkaliśmy do poradników o wychowaniu dzieci. Sposoby tam przedstawiane były bardzo różne. Jedne nam odpowiadały- zdążyliśmy nawet je wdrożyć, inne były totalnie nietrafione.

Pewnego dnia trafiłam na metodę 3,5,7. Procedura postępowania jest prosta. Odkładamy dziecko do łóżeczka, przykrywamy kocykiem i wychodzimy z pokoju. Wychodzimy na 3 minuty, wracamy i pocieszamy dziecko i ponownie wychodzimy, ale tym razem na 5 minut, a potem na 7 minut. Za każdym razem staramy się ukoić płacz dziecka, odłożyć je ponownie do łóżeczka. Zabieg ten powtarzaliśmy kilka razy podczas jednego wieczoru.

Po dwóch dniach doszłam do wniosku, że nie jest to dobra metoda, że nie pomogę ani dziecku ani sobie. Co więcej spotęguje to lęk i niechęć do snu. Niestety nasze dziecko płakało, stawało w łóżeczku, trzymało się szczebelków i potrzebowało przytulenia. Uznałam, że najwyraźniej chce być blisko nas i wdrażanie jakichkolwiek innych metod będzie stresogenne dla córki.

Potrzeba bliskości

Z każdą kolejną nocą dochodziliśmy do wniosku, że córka czuje potrzebę przebywania obok nas, najlepiej w tym samym łóżku. Przytulenie, wtulenie się czy trzymanie taty za ramię dają Jej niewątpliwie poczucie bezpieczeństwa.

I teraz pojawia się pytanie: A może przesadzamy z tą bliskością? A może popełniamy błąd strofując i ucząc dziecko samodzielnego spania w łóżeczku? Moim zdaniem nic bardziej mylnego. Robimy to, czego potrzebuje i o co prosi (komunikat = płacz) nasz maluch. Najwyraźniej nasza obecność i poczucie wspólnoty są niezwykle ważne w budowaniu relacji Dziecko=Rodzic.

Pamiętajmy, że ten czas, kiedy to śpimy z naszymi pociechami jest jedyny, wyjątkowy i nie zdarzy się więcej. Może zamiast nieprzespanych nocy, milionów prób odłożenia dziecka z sukcesem do łóżeczka, cieszmy się i korzystajmy z tego, że mamy takich uroczych kompanów do snu : -)

Jakie są Wasze doświadczenia? Czy maluchy śpią z Wami?

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *